niedziela, 24 maja 2015

19.

-Emily!Halo?!-czułam jak ktoś trzyma mnie za ramię, otworzyłam oczy i nade mną stał Niall, ale nie zwykły Niall. Był ubrany w uniform więzienny.
-Co ty robisz w tym gównie?-podniosłam głowę i zobaczyłam, że siedzę w celi.
-Co?
-Co my robimy w więzieniu?-patrzył się na mnie jak na idiotkę.
-No ty jesteś pielęgniarką a ja więźniem.-kurwa mać czyli to był sen?
-Co się stało?
-Przysłali cię żebyś zrobiła mi zastrzyk, Troy był z tobą, ale wezwał go twój ojciec i cię zostawił a tobie zakręciło się w głowie i upadłaś na mnie.-boże
-A co z tym zastrzykiem?
-Masz tu strzykawkę.-wskazał na tackę z lekami,dziwi mnie jedno.Miał okazje mnie zabić tymi lekami, dać mi je,cokolwiek a tego nie zrobił.
-No to daj tą rękę.-podniosłam się i wzięłam strzykawkę, zrobiłam mu zastrzyk i po chwili przyszedł strażnik.
Szłam więziennym korytarzem i myślałam cały czas o tym śnie,to niemożliwe żeby to był sen, niemożliwe..to wszystko było takie realistyczne,takie trochę marzenie.
-Emily!-odwróciłam się i zobaczyłam ''przyjaciółkę'' idącą w moją stronę.
-Czego ty kurwa ode mnie jeszcze chcesz?Mój tatuś ci się znudził to przerzuciłaś się na mnie?
-Będziemy razem mieszkać to pomyślałam, że możemy jakoś się pogodzić, w końcu będziesz moją córeczką.
-Chyba sobie żartujesz,jesteś ode mnie młodsza o 3 miesiące i kurwa mać ja mam być twoją córeczką?!Weź ty się w ten pusty łeb pierdolnij, może ci się coś ułoży w nim.
-Przyjaźniłyśmy się od zawsze, to nic dla ciebie już nie znaczy?
-Znaczyło dopóki nie zaczęłaś bzykać się z moim ojcem.-otworzyłam drzwi od pokoiku pielęgniarek, odłożyłam tace na stolik i usiadłam przy biurku, nie wspomniałam o tym, że ta ladacznica weszła za mną do pokoju tylko dlatego, że staram się ją ignorować najlepiej jak potrafię.
Wypisywałam wszystkie karty więźniów,jakie lekarstwa biorą itp..w końcu była pora na obchód tych chorych...czyli także pora na odwiedzenie Horana,jeżeli mam być szczera to wolałabym być zamknięta z nim w jednej celi do końca życia niż dłużej widzieć twarz Rose.
-Dziewczyny już 19.-do pokoju wparował Troy.
-Ja się zajme Horanem i Normanem a ty Paynem i Johnsonem.-uśmiechnęła się sukowato i wyszła,a niech się nim zajmuje,on nienawidzi jej tak samo jak i ja.
Szłam korytarzem aż do celi Liama.
-Dobry wieczór Liam.-powitałam go z uśmiechem.
-Hej..
-I jak tam z ręką?
-No lepiej,właściwie nie boli mnie już..symulowałem dlatego żeby ci coś przekazać...
-Słucham..
-Mój przyjaciel Harry będzie na ciebie czekał jutro w pizzerni na przedmieściach, tej przy parku...rozpoznasz go bez problemu..
-I co dalej?
-Jutro się dowiesz
-A dlaczego miałabym się zgodzić na to i się z nim spotkać?
-Widzę jak patrzysz na Niall'a..zaufaj mi, proszę.
-Dobrze.Pójdę tam.

**Niall**

Od rana czekam na ten jebany obchód,czekam aż ona tu przyjdzie,aż znowu będę mógł spojrzeć w jej piękne oczy,poczuje jej perfumy.Mam nadzieje,że zgodzi się na propozycje Harry'ego.
Drzwi się otwierają,wreszcie ona.
-Witam.-kurwa co to ma być?czemu przysłali tą kurwe?
-Gdzie Emily?
-A ja nie lepsza?
-A gdzie leki?
-Kochanie..-usiadła obok mnie i położyła palec na moich ustach.
-Jakie kurwa kochanie?-Zabrałem jej dłoń ode mnie.
-Jak to jest nie ruchać się przez 3 miesiące?-rozpięła swój fartuch tak,że było widać jej sztuczne piersi.
Nie moge tego zrobić...
-Spierdalaj ode mnie.-rozpuściła swoje krótkie włosy i oblizała czerwone od szminki usta,zaczęła iść w moją stronę, rozpinała swój fartuch jeszcze bardziej, usiadła na mnie okrakiem.Kurwa no,jestem tylko słabym facetem.
-Nie skusisz się?-jej fartuszek opadł na ziemie a moim oczom ukazała się jej naga sylwetka.
Spojrzałem się w stronę drzwi a zamiast ich ujrzałem Emily.Miała łzy w oczach.
-Dziwka i zabójca.Się dobrali, pff..

**Emily**

Nie miałam czasu na płakanie,musiałam coś udowodnić tacie,może to i głupie,ale wyciągnęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie,zamknęłam cele na zamek i pobiegłam szybko do gabinetu taty.Bez pukania wbiegłam do pomieszczenia.
-Tatoo!-krzyknęłam zdyszana
-Od kiedy ty tak do mnie mówisz?-nic nie odpowiedziałam tylko pokazałam mu telefon a raczej zdjęcie na nim.Widziałam ból i wściekłość w jego oczach.
-W dupie mam bogactwo tego skurwiela,pojutrze pójdzie na krzesło,a ta dziwka razem z nim.-tego się nie spodziewałam.
-Tato,ale ja nie chciałam żebyś ty ich zabijał..
-W dupie mam co chciałaś,zawołaj Troya i powiedz żeby wziął ze sobą 4 strażników.
-Dobrze.
Poszłam po 5strażników i wróciłam z nimi do taty.
-Ty zostajesz w moim gabinecie a wy idziecie ze mną!-i wyszli.
Nie było ich przez godzinę.
Siedziałam u taty w gabinecie i nawet nie miałam jak wyjść,po chwili usłyszałam piski Rose, wyjrzałam zza okno i zobaczyłam jak dostaje w twarz od mojego ojca, następnie ją przytulił...ciekawie się robi.
Zaraz po tym drzwi do pokoju otworzyły się, przywlekli skatowanego Horana...miał całą twarz we krwi,był bez koszulki, w samych spodniach.
-Masz go wyleczyć żeby na jutro był zdrowy,jeżeli tego nie zrobisz to czeka cię to samo.-słucham?
-Że co?
-Cytuje twojego ojca.Na jutro ma być zdrowy,nie zostaniesz stąd wypuszczona dopóki tak się nie stanie.-rzucił we mnie torbą z bandażami i lekami i po prostu sobie wyszedł.
Blondyn był nieprzytomny.Boże co oni mu zrobili.
Jak ja mogłam mu to zrobić,mówił mi wszystko o sobie,nawet nie byliśmy razem..o ile można powiedzieć o więźniu, że się z nim  jest.
Położyłam jego głowę na swoich kolanach i zaczęłam płakać..wzięłam butelkę z wodą, polałam na husteczkę i omyłam mu twarz, po chwili poczułam jego dłoń na mojej.
-Emily..-nawet nie miał otwartych oczu
-Niall
-Przepra...szam.-ledwo mówił,boże co oni mu zrobili.Chuje.
-Cichuuutko nic nie mów kochanie.-co ja powiedziałam do cholery.Zobaczyłam jak się uśmiechnął.
Przemyłam mu twarz wodą utlenioną i obandażowałam rany.
Jego buzia nie była już spuchnięta, tylko miał siniaki.
Leżał tak na moich kolanach gdy ja siedziałam oparta o ściane.
-Powiedziałaś do mnie kochanie?
-Pomyliłam się, sory.
-Teraz się nie wywiniesz
-Od czego?
-Widzę jak na mnie patrzysz.
-Zdaję ci się.
-Nie
-Tak
-Nie
-Nawet jeśli..to nic nie zmienia bo wybrałeś tą ładniejszą.
-Masz racje.Ciebie.
-Daj spokój już.
-Masz tu telefon?
-Mam.
-To zadzwoń pod ten numer.-wziął ode mnie komórkę i wpisał numer.
-Kto to?
-Harry, ten z którym miałaś się jutro spotkać.Powiedz mu,że to musi być dzisiaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz