Myliłam się.
On naprawdę ma mnie gdzieś, zresztą tak jak każdy na tym świecie. Z ojcem kontaktu nie miałam od tego jakże miłego spotkania na jachcie Nialla. Wszystko było takie ponure, szare, codzienne.
Aż do dziś.
-Emily zanieś kawę do stolika numer 10.-spierdalaj.
-Oczywiście.-uśmiechnęłam się miło do mojej szefowej. Pracuje w małej kawiarni na przedmieściach Nowego Jorku. A mieszkam zaraz obok w jeszcze mniejszej kawalerce.
Wzięłam metalową tackę do ręki na której była gorąca czarna kawa, nie wiem jak można pić czarną, taką zwykłą.
Podeszłam do stolika i momentalnie taca wypadła mi z rąk.
-Hej kochanie.
-Co Ty tu robisz?
-Myślałaś że zapomniałem o tobie? Nigdy.-przełknęłam głośno ślinę i zabrałam się za zbieranie tacy z podłogi żeby przypadkiem szefowa nie zobaczyła że coś upuściłam.
-Przestań.-Niebieskooki mężczyzna złapał moje ręce.
-Księżniczki nie sprzątają.-dodał po chwili.
-Nie jestem księżniczką.
-Moją jesteś.-O bo się zaraz porzygam tęczą.
-Przestań! Co ty myślisz że kurwa kim jesteś? Że najpierw powyzywasz, zdradzisz i pogrozisz a po 3 latach się pojawisz z pseudo udanymi komplementami i co? I że rzucę ci się na szyje i że zabierzesz mnie stąd do swojego wyjebanego w kosmos auta a potem do domu i już będę twoja? Mylisz się. Możesz być sobie kurwa tym zabójcą, przestępcą, bogaczem, playboyem czy kim ty tam kurwa jeszcze jesteś, ale dla mnie nie jesteś nic warty.-Kłamałam, oczywiście że kłamałam....ja oszukuje samą siebie, sama nie wiem po co, ale oszukuje.
Mężczyzna wyszedł z kawiarni trzaskając drzwiami. Miałam ochotę się tam rozryczeć, sama się na Niego wydarłam a teraz mam ochotę płakać. A żeby było jeszcze zabawniej po chwili za moimi plecami pojawiła się Margaret. ''Kochana" szefowa. Straszna suka, ale nie mam pieniędzy więc muszę Ją znosić. Niestety.
-Co to miało znaczyć moja droga? Myślisz że możesz marnować nasze filiżanki i kawe?! Pojadę ci po pensji a na dodatek zamykasz dzisiaj kawiarnie.-Nawet nie chciałam się sprzeczać bo to bez sensu...
-Bardzo przepraszam.-pisnęłam do brunetki i pobiegłam po mopa.

No to pewnie też wie o narkotykach i innych takich drobnostkach.
-Zamykasz równo o 22.Żegnam.-Suka wyszła z pracy. Ja dopiero za godzinę.
Muszę pozamiatać cały lokal i poukładać krzesła. Normalka.
Zaczęłam od poukładania krzeseł pod ścianą, potem wytarłam drewniane stoły a na sam koniec zaczęłam zamiatać.
-Chyba to wszystko.-westchnęłam gdy skończyłam.
Poszłam do pokoju dla personelu, przebrałam się z fartuszka w moje rurki i luźną bluze z Nike, miałam nadal te same czarne converse co wcześniej. Mogłam już iść do domu. Co prawda była dopiero za piętnaście dziesiąta, ale co mnie to obchodzi. Wzięłam klucze od lokalu i zamknęłam wszystko tak jak należy. Nienawidzę wracać do mieszkania o tej porze, kręcą się tu same nieprzyjemne typy a co dopiero teraz...to będzie jakiś cud jak nikt się nie dopierdoli.
-A co tu taka ślicznotka robi sama?-moment, znam skądś ten głos.
-Spierdalaj Niall.-przyśpieszyłam.
-Poczekaj chwile do kurwy nędzy.-złapał mnie za rękę.
-No co?
-Czego nie rozumiesz? Kocham Cię kobieto, nie miałem żadnej innej, żadnej Rose. Rose to była chwila słabości, taka mała chwilka. Kocham tylko Ciebie, jesteś całym moim światem, jesteś moim tlenem, dlatego nie moge bez ciebie żyć. Proszę Cię daj mi szanse. Będziesz moją księżniczką, będziesz miała co tylko chcesz, będziesz boginią.
-Chce tylko jednej rzeczy.
-Jakiej?
-Ciebie.
________________________________________________
10 komentarzy= następny rozdział.
spierdalaj
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńten
OdpowiedzUsuńto
OdpowiedzUsuńgówno
OdpowiedzUsuńbez
OdpowiedzUsuńpozdrowień
OdpowiedzUsuńżegnam
OdpowiedzUsuńozięble
OdpowiedzUsuńJest zasada nie chcesz to nie czytaj nikt ci nie karze no sorry. Więc możesz zostawić swoje GŁÓWNIANE komentarze dla siebie.
OdpowiedzUsuńMi ten blog się podoba, może ostatni rozdział mi troche nie przypadł, ale ten jest boski:) Więć cie nie żegnam tylko czekam na następny bo ten tekst jest najlepszy
-Chce tylko jednej rzeczy.
-Jakiej?
-Ciebie.